środa, 29 czerwca 2011

Profesjonalny trening biegowy

Od jakiegoś czasu chodziło mi po głowie, że dobrze by było od czasu do czasu pójść na prawdziwy trening biegowy, zobaczyć jak ćwiczą, robią rozgrzewkę i biegają prawdziwi biegacze. Udało mi się znaleźć grupę, która biega po lesie kabackim i spotyka się w środy o 18:00, oczywiście zajęcia prowadzi trener :) Miałam spore obawy bo to jednak ludzie zaawansowani biegowo, niektórzy biegają maratony, a ja.... lepiej nie mówić. No ale przecież każdy kiedyś zaczynał więc schowałam nieśmiałość do kieszeni i zgłosiłam się do grupy :) I dziś byłam na pierwszym treningu :) Ledwo przeżyłam, to fakt :) ale za to satysfakcję mam super. Były momenty, że myślałam że nie dam rady, no ale jaki wstyd by był więc zaciskałam zęby i biegłam dalej, zresztą w 2 części już było lepiej. Trening wyglądał mniej więcej tak, że po truchciku i rozgrzewce (w biegu) każdy zrobił ok. 1km pętle w miarę szybkim tempem, potem pobiegaliśmy jakiś czas po płaskim terenie, potem trochę wbiegania i zbiegania z górek (tu mi trochę zaczęło brakować tchu i zostałam w tyle, do tej pory tak nie ćwiczyłam więc trochę wysiadłam), potem znowu po płaskim do stromego zbiegu i tam zbiegi i podbiegi po kilka serii, po czym powrót leśnymi scieżkami do punktu wyjścia. Całość trwała ok 1h -1,10h i w sumie przebiegliśmy ok. 10km co jest moim absolutnym rekordem. Ufff... Potem jeszcze 20min. rowerkiem do domu ale to już był czysty relaks... Generalnie było naprawdę fajnie, takiego wycisku na pewno bym sobie sama nie zrobiła, jak widać grupa mobilizuje. No i te 10km to dla mnie naprawdę coś, dopiero co się tu chwaliłam że 7 przebiegłam :) 
Jak powiedziałam Korbie że tyle przebiegłam to zrobiła taką minę:


Ciekawe czy jutro będę miała zakwasy...

niedziela, 26 czerwca 2011

Leśnymi ścieżkami c.d.

Po ostatnim bardzo fajnym bieganiu po lesie miałam ochotę na jeszcze i zabrałam dziś obie psice do lasu. Postanowiłam też zwiększyć czas biegania z 30 do 40 min. i zobaczyć jak będę się czuła. Bałam się trochę czy Korba da radę tyle biegać bo z nią tylko kilka razy byłam ale dała sobie radę super, na początku nawet niezłe tępo narzuciła :) 
W sumie zrobiłyśmy naprawdę dużą pętlę - między 6,5 a 7km i zajęło nam to 45 min. Był to pierwszy mój tak długi bieg a Korba z Pajką leciały super, prawie cały czas linka była naprężona. Dopiero pod koniec trochę zwolniły ale się nie dziwię bo jednak spory kawałek zrobiłyśmy :) Tak więc na treningi do lasu będziemy jezdzić w trójkę, oby jak najczęściej był czas na to. Odpoczynek po biegu:



Aha, w taki miły sposób zakończyłyśmy 6 tydzień biegania, od 3min. ciągłego biegu do 45 min. :) :)

piątek, 24 czerwca 2011

Leśnymi ścieżkami

 
Ponieważ bieganie ciągle po tym samym terenie (mimo że całkiem fajnym) może się w końcu zrobić nudne postanowiłam zabrać dziś Pajkę na trening do Lasu Kabackiego. Zapakowałam wszystkie linki, pasy itp. oraz wodę i wyruszyłyśmy. Dziś był też wyjątkowy trening ponieważ pierwszy raz miałam zamiar przebiec 30min. bez żadnej przerwy. Pogoda nam dopisała bo nie było gorąco a w lesie jeszcze chłodniej. Do lasu jedzie się od nas jakieś 10-15 min. samochodem więc nie jest zle. Po krótkiej rozgrzewce zaczęłyśmy biegać leśnymi ścieżkami, trochę się bałam że się zgubię ale na szczęście udało się zrobić całkiem fajną pętlę i wrócić w to samo miejsce. Akurat jak zbliżałyśmy się do ostatniego skrętu minęło 30min. na koniec jeszcze dałam Pajce komendę Kita! (czyli biegiem ile sił) i przebiegłyśmy sprintem kilkanaście sekund. Było naprawdę fajnie, nie czułam zmęczenia w czasie biegu i dużo fajniej się biegało niż zazwyczaj. Jeśli czas mi na to pozwoli to będę robić takie leśne treningi przynajmniej 2 razy w tygodniu a na następny zabiorę też Korbę (planuję w niedzielę bo ma być chłodno), może jej się spodoba :) Dużym plusem było też to że nie trzeba było wymijać psów spacerujących co na dolince czasem mocno utrudnia bieganie. Ludzi w lesie bardzo mało, ale minęłyśmy w pewnym momencie jakiegoś biegającego tatę ze sportowym wózkiem przed sobą :)
Pajeczka już po bieganiu:
 

Bardzo zadowolona z dzisiejszej niespodziewanej wycieczki (rano wylatała się 2 godziny z Korbą z panem na spacerze a tu taki bonusik jeszcze wczesnym popołudniem :)

wtorek, 21 czerwca 2011

Karnak Cup 2011 Grand Prix w Canicrossie

W końcu znalazłam chwilę żeby opisać wrażenia z naszych pierwszych zawodów. W sobotę rano zrobiliśmy kanapki, zapakowaliśmy gotowane mięso z kurczaka dla psów (Pajka ma chorobę lokomocyjną więc nie może jeść przed podróżą), sprzęt do biegania i ok. 13:00 wyruszyliśmy w podróż do Łodzi. Po drodze remonty i inne przyjemności typowe dla polskich dróg, no ale jakoś dojechaliśmy. Na miejscu Pajka dostała niedużą porcję jedzenia żeby miała energię do biegania :) Przy rejestracji dostałyśmy numer 2 :) Kiedy zbliżała się godzina rozpoczęcia wyścigu przy starcie zaroiło się od psów. My startowałyśmy jako drugie więc próbowałam ustawić Pajkę przodem do trasy ale ciągle się kręciła rozkojarzona. To ten moment, pierwszy zawodnik startuje, my się szykujemy:


 Pierwsze sto metrów Pajka biegła obok mnie rozglądając się na boki bo byli tam ludzie z psami, ale jak skręciłyśmy do lasu to coś w nią wstąpiło i puściła się takim pędem że ja po chwili nie mogłam złapać tchu. Pruła tak przez połowę trasy, potem troszkę zwolniła ale cały czas bardzo ładnie mnie ciągnęła.  W pewnym momencie zerknęłam na zegarek i stwierdziłam że za jakieś 5 min. powinnyśmy dotrzeć do mety a tu nagle na horyzoncie wyłania się meta właśnie. Mocno się zdziwiłam i jeszcze resztką sił przyśpieszyłam. Na samym końcu znów musiałam Pajkę trochę pociągnąć bo pojawiły się "rozpraszacze" po bokach. Ogólnie byłam super zadowolona i z siebie i z Pajki, Pajka super mnie ciągnęła i dzięki temu miałyśmy taki dobry wynik. Było kilka małych niedociągnięć, np. kiedy wyprzedzał nas jakiś pies to chciała się zatrzymywać i z nim witać, ale jeszcze się psina nauczy, w końcu to jej pierwszy raz :) Z siebie też byłam dumna bo w domu przebiegłam trasę 2,4km w 21 min. a na zawodach miałyśmy wynik 13 min. 15 sek. W sumie zajęłyśmy przedostatnie (10) miejsce wśród kobiet ale myślę że jak na zaledwie miesiąc trenowania od kompletnego zera to jest super wynik :) I daje motywacje do dalszych treningów :)
A to dziewczyny, które śmignęły jako pierwsze (najszybsza z czasem 9min.55sek):



Na koniec jeszcze trochę relaksu przed wyruszeniem w powrotną drogę:


Zdjęcia trochę słabe bo oczywiście zapomniałam kupić baterie do aparatu i mam tylko zdjęcia zrobione przez kogoś innego i na niewiele się załapałyśmy.
No i pierwsze zawody mamy już za sobą, teraz trzeba pracować nad dalszym poprawianiem formy. Dziś miałam 20 trening, nadal 2x15min. biegu, ale po bieganiu dodałam sobie serię ćwiczeń siłowych: 40 przysiadów, 40 brzuszków i 10 pompek. Postaram się po każdym biegu robić ćwiczenia siłowe i zwiększać ilość powtórzeń bo podobno mają bardzo dobry wpływ na siłę mięśni, która jest bardzo potrzebna do biegania.
Pajka nie robiła ćwiczeń siłowych ale za to wciągnęła całą michę żarcia i padła spać :)

wtorek, 14 czerwca 2011

Podsumowanie pierwszego miesiąca biegów i udany 17 trening :)

Wczoraj minął równo miesiąc od pierwszego treningu biegowego na który poszłam z Pajką. Miesiąc to niedużo ale jak dla mnie to duży sukces. Od ponad roku czyli od czasu jak psy podrosły i dowiedziałam się że istnieje coś takiego jak canicross próbowałam zmobilizować się do regularnego biegania ale kończyło się na 2-3 wyjściach i zapał mi mijał. Dopiero jak znalazłam sobie w internecie trening dla początkującego biegacza i tydzień po tygodniu rozpisane jak biegać to jakoś poszło :) Sama jestem zaskoczona że JA już miesiąc regularnie biegam :) :) Oczywiście bez Pajeczki nie byłoby tak wesoło. Zrobiłyśmy razem całkiem spore postępy. Ja od 3 min. biegu i 3 min. marszu w pierwszym tygodniu doszłam do 15 min. biegu + 2 min. marszu + 15 min. biegu. Dziś już przebiegłyśmy 2 takie serie bez większych problemów. Pajka też zrobiła postępy: coraz rzadziej próbuje siusiać w czasie biegu i coraz lepiej idzie jej omijanie psów (co na początku było dużym problemem). Nie jest jeszcze idealnie bo mijając psa muszę przytrzymywać linkę i głośno mówić "nie wolno" ale teraz już mija i biegnie dalej a wcześniej zatrzymywała się, cofała i nie chciała biec. Z czasem na pewno nauczy się wymijać psy na samą komendę "naprzód".
W czasie tego miesiąca zrobiłyśmy 16 treningów (4 tygodniowo według planu), dziś był 17. Dziś biegałyśmy po 21:00 i naprawdę dobrze nam poszło. Ja nie zmęczyłam się za bardzo a Pajka przez 75% dystansu napinała linkę. Nie jest tak łatwo nauczyć psa ciągnięcia na dłuższym dystansie a twierdzenie że husky ma to we krwi to niestety mit. Wszystkiego trzeba nauczyć stopniowo i bardzo cierpliwie. Ale jesteśmy na dobrej drodze :) 
A Pajeczka to   SUPER PIES!!!


Korbunia zresztą też. Tylko woli aportować piłeczkę na razie :)

niedziela, 12 czerwca 2011

Jedziemy na zawody!

              

Klamka zapadła i już nie da się stchórzyć :) Wczoraj oficjalnie zapisałam Pajkę i siebie na nasze pierwsze zawody. To już w przyszłą sobotę, więc trzeba się psychicznie przygotować. Zawody są w Łodzi, starty zaczynają się od 17:45, więc będziemy musieli wyruszyć z Warszawy wczesnym popołudniem. Trasa została skrócona ze względu na wysokie temperatury do 2,5km więc powinnyśmy dać radę :) Czas i pozycja na mecie to już inna sprawa ale jako osoba zupełnie początkująca nie będę płakać z powodu ostatniego miejsca :) Najważniejsze zobaczyć jak to jest, mam nadzieję że nam się spodoba i to nie będą ostatnie nasze zawody. Ponieważ są tam w okolicy jeziorka to mam plan żeby Pajkę zmoczyć przed samym biegiem, żeby nie było jej gorąco. Mam też nadzieję że sama trasa jest przez las, no i że o tej 18:00 już choć trochę się ochłodzi bo ciężko mi się biega jak jest gorąco a ja raczej do jeziorka nie wskoczę :)

Dziś postanowiłam zmienić trochę nasz trening i zamiast biegać na czas 3x10min. to zamierzam przebiec 2x2,5km i przy okazji zmierzyć sobie czas ile nam to zajmie. Zobaczymy czy bardzo mnie męczy taki dystans (do tej pory to było mniej więcej 3x1,5km). Wieczorkiem napiszę jak poszło.
                       ....................................................................
Już po biegu, wycisk był całkiem spory :) Przebiegnięcie 2,5km trasy zajęło nam trochę więcej niż myślałam, (nie było lekko) czyli 21 min. Po krótkim odpoczynku pobiegłam jeszcze 10 min. (drugi raz 2,5km chyba nie dałabym rady, a nawet jeśli to nie chcę przesadzić na początek). Mimo że czas długi to i tak niezle bo pierwszy raz przebiegłam 20 min. bez przerwy :) Nie wiem czy nie za szybko sobie narzucam te zmiany i wydłużanie biegu, najwyżej po zawodach trochę przystopuję :)

piątek, 10 czerwca 2011

Bieganie w letnim deszczu :)

Wreszcie się trochę ochłodziło, 16 stopni i słońce nie praży więc wyszłam dziś biegać o 15:00 dla odmiany. Zarówno dla mnie jak i dla Pajki pogoda idealna :) na początku trochę chłodno ale już po kilku minutach w sam raz, a jak już się trochę zgrzałyśmy to zaczął kropić deszczyk :) Cudowne uczucie chłodnych kropli na rozgrzanej twarzy. To chyba jesień będzie naszą idealną porą na bieganie. Wiosna i lato jest idealne żeby zacząć bo słoneczko i ładna pogoda daje powera ale ja nie mogę biegać jak grzeje słońce. W naszej okolicy mnóstwo osób biega teraz w dzień przy temp. 25 stopni np. a dla mnie to jest masakra. Za to dziś w wiatr i deszcz nie było nikogo hehe :) Ostatnio jak biegałyśmy z Pajką rano, ona potem od razu wskoczyła do kanałku (tzw. smródki) żeby się schłodzić a ja stałam na brzegu i patrzyłam z zawiścią i mało brakowało a wskoczyłabym za nią :)
Dziś w końcu całkiem dobrze przebiegło mi się 3 serie po 10 min., bo wcześniej było trochę ciężko, mam nadzieję że już będzie lepiej teraz :)
Na koniec scenki z życia: Pajka nie rozpyyyyyyychaj się tak!!!

czwartek, 9 czerwca 2011

Problemy...

Żeby nie było że wszystko tak świetnie się układa, pojawił się pierwszy problem. Wczorajszy dzień już od rana zaczął się niewesoło ponieważ Pajka postanowiła dać nogę na porannym spacerze. Na szczęście dość szybko została złapana na gorącym uczynku buszowania pod balkonami (czasami takie giganty kończyły się 2-3 godzinnym przeczesywaniem osiedla na rowerach a pies jak kamień w wodę), i zaprowadzona do domu gdzie dostała karę odosobnienia i nie odzywania się do niej. Kara miała być na resztę dnia ale godzinę pózniej pojechałam do biblioteki i jak wróciłam i przyleciała się ze mna przywitać to zapomniałam że ma karę i zaczęłam do niej gadać. Więc kara nie była zbyt długa :)
Potem miałam trochę pracy i nie zdążyłam zjeść obiadu więc jak wróciłam wieczorem do domu to zjadłam sobie kawałek czekolady przed bieganiem wieczornym żeby mieć siłę, myślałam że tak to zadziała. Ale niestety jak wyszłam z Pajką biegać to pod koniec pierwszej serii dostałam takiego bólu brzucha że nie dałam rady biec dalej. Nie wiem czy to ta czekolada tak podziałała czy co ale dawno mnie tak żołądek nie bolał, dziwne naprawdę. Łakomstwo nie popłaca jak widać :) Ja to chyba wogóle na 4 godziny przed biegiem mogę coś małego zjeść a potem nic bo nawet od wody czasem kolka mnie łapie :( ech... musiałyśmy przerwać bieganie i wrócić do domu. Ale ponieważ ja nie lubię odpuszczać a dziś idę z koleżanką na piwko i nie będę mogła wieczorem biegać to wstałam dziś o 6:30!!!!! rano i odpracowałam wczorajszy trening. Ale było ciężko :) jednak lepiej mi się biega wieczorkiem przy świetle księżyca, i nawet Pajeczka po powrocie do domu po prostu padła:




Ja też padnięta jestem więc na dziś kończę :)

poniedziałek, 6 czerwca 2011

Zaczynamy 4 tydzień biegów

Wczoraj skończyłam trzeci tydzień biegania, w którym biegałam 7min. biegu + 3min. marszu + 7 min. biegu + 3 min. marszu + 9min. biegu + marsz na zakończenie. Ponieważ do pierwszych zawodów na które chcemy pojechać pozostały niecałe 2 tygodnie, postanowiłam przyśpieszyć trochę plan biegania i w tym tygodniu robić serie 10min. biegu + 2min. marszu x 3. Może być ciężko na początku ale mam nadzieję że dam radę, kondycja chyba coraz lepsza  :)
Mam tylko nadzieję że za 2 tyg. nie będzie takich upałów bo i ja i Pajka możemy paść wtedy. Na szczęście wypatrzyłam na mapie że są tam jakieś jeziorka więc może będzie można się pokąpać, no psy to na pewno kąpać się będą. Sezon kąpieli w rzece został rozpoczęty w ten weekend (tzn. ludzkich kąpieli bo psy już od dawna szalały w Bugu i Brdzie).
Ostatnio wzięłam obie suki na bieganie, poszło ok, ale jednak z jedną jest łatwiej, zauważyłam że Pajka się rozprasza jak biega z Korbą, próbuje znaczyć teren w trakcie biegu co jest niedozwolone i zwykle już tego nie robi, przy Korbie chyba się poczuła do obowiązków względem stada  :)
Na początek mała rozgrzewka w marszu:


A po biegu odpoczynek:




Wyglądamy na zmęczone? Nic bardziej mylnego, po zdjęciu szelek i szybkiej kąpieli w rzeczce przyszedł czas na prawdziwe biegi :)



A potem był weekend na działce, cały dzień wylegiwania się na trawce, kąpania w rzece, gonitw po łąkach, obserwowania kury przez płot... Życie psa czasem jest piękne :) :)

Burza i pierwsze rekordy

Ponieważ wczoraj było baaaaardzo gorąco i psiaki wróciły ze spaceru dosyć zziajane, postanowiłam darować im wieczorne bieganie i wyjść sama. Ponieważ było już ciemno i bałam się bez psów zapuszczać zbyt daleko, wyznaczyłam sobie do biegania pętlę wokół trzech mostków. Na swoim minutniku ustawiłam dwie serie po 7 min. biegu + 3 min. marszu i ostatnią serię wydłużyłam na 9 min. biegu. Całe popołudnie zanosiło się na burzę ale jakoś nie nadchodziła. Pierwsze dwie serie przebiegłam sobie średnim truchtem ale jak zaczynałam biec trzecią nagle zaczęły walić pioruny dookoła mnie (no może nie dosłownie dookoła ale dosyć blisko :) trochę się ostatnio nasłuchałam historii o tym jak pioruny trafiały w ludzi i oczywiście od razu mi się to przypomniało, na dodatek biegałam z tel. komórkowym, który podobno ściąga pioruny. Tak się tym wszystkim zestresowałam że trzecią serię przebiegłam w tempie 2 razy szybszym niż poprzednie dwie i w sumie okazało się że przebiegłam 3 równe pętle. Jak dochodziłam do domu lunął deszcz. W domu postanowiłam sprawdzić ile ma jedna petla wokół 3 mostków (do tej pory biegałam jedną dłuższą pętlę 3,5km.) i okazało się że ma 1,5km. czyli w sumie w 29min. pokonałam trasę 4,5km!!! W nocy trochę bolały mnie mięśnie i pomyślałam że chyba przesadziłam ale dziś jest ok  :) a świadomość że coraz lepiej mi idzie jest extra :)
W czasie kiedy ja wyciskałam z siebie siódme poty, suki miały relaksik:

 
No ale one i tak mają sto razy lepszą kondycję niż ja, więc mogą się na razie relaksować:)

Pierwsze zawody?

Ponieważ coraz lepiej idzie nam wspólne bieganie, pomyślałam ostatnio że może nie warto czekać aż do jesieni ale spróbować swoich sił wcześniej. Nigdy nie byłam na żadnych zawodach w Canicrossie więc na pewno byłoby to niezłe przeżycie, nawet jeśli dobiegłabym jako ostatnia :) Patrząc po zawodach, które byłyby w miarę blisko mnie znalazłam Grand Prix w Canicrossie, serię zawodów, których część ma miejsce w Łodzi (http://www.karnakcup.pl/). Najbliższy termin to 18 czerwca, czyli za 2,5 tyg.  Mało czasu zostało ale za to jaka motywacja do pracy  :) Tak więc jeśli wszystko dobrze pójdzie to chyba wybierzemy się na te zawody  :) Trasa na zawodach to 5,4km, więc za jakieś półtora tygodnia będę musiała spróbować przebiec taką odległość bez odpoczynku, nie wiem czy się uda, zobaczymy. Na razie kontynuuję plan jak wcześniej, no może odtatnią serię będę trochę wydłużać.
Dziś zabiorę na trening Korbę i zobaczymy czy będzie chciała biegać. Jeśli tak to będę chodzić z obydwiema lub na zmianę.


Szkoda że na zawodach nie ma opcjii 1 człowiek + 2 psy.



Są pierwsze efekty :)

Dziś zaczęłam razem z Pajką 4 etap naszego super planu czyli 7 minut biegu + 3 minuty marszu powtórzone 3 razy, na zakończenie lekki truchcik ok 1-2 min. I muszę powiedzieć że tak jak na początku ciężko było przebiec te 3 minuty to teraz 7 minut poszło super :) Dużo lepiej mi się też biegło bo znalazłam super aplikację w swoim telefonie: minutnik interwałowy, ustawiam sobie sygnał dzwiękowy co 7 i co 3 minuty i dzięki temu nie muszę zerkać na zegarek co było do tej pory dosyć upierdliwe :) mogłam sobie biec myśląc o niebieskich migdałach aż do czasu kiedy zadzwonił sygnał że czas na marsz, super opcja.
Żeby nie było że tylko ja robię postępy to muszę napisać że Pajka ani razu nie próbowała siknąć w biegu :) ostatnie dwa treningi były po lesie i trochę zapomniała że trzeba ignorować mijane psy, ale nie było tak zle, jeszcze to zresztą dopracujemy bo psica ma super potencjał :)
W taką pogodę biegamy oczywiście po zachodzie słońca bo w dzień jest zbyt gorąco.

To właśnie Pajeczka podczas zimowych szaleństw :) Tak na marginesie to zakupiłam dziś tabletki na odrobaczenie dla obu bo Pajka coś od tygodnia nie ma apetytu a generalnie jest to żarłok znany na całym osiedlu ze swoich gigantów w celu konsumpcji pod balkonami. Raz nawet została nakryta z wielkim schabowym w pysku, którego już chyba nie miała siły zjeść i chciała sobie zostawić na pózniej :) Przy okazji została zważona i po tygodniowej diecie chudzinka waży 19 kilo. No ale jak odzyska apetyt to na pewno sobie odbije :)
Jutro dzień przerwy w treningach a w środę może spróbuję zabrać na bieganie Korbę? Chociaż ona ma mniej zapału do sportów, ale może dam jej szansę :)
A i jeszcze jedna mała rzecz, zmierzyłam ile ma nasza pętla biegowa: ok. 3,5km. To nie za wiele, pózniej pewnie będziemy robić 2 pętle.
To chyba wszystko na dziś...

Jak to się zaczęło...

Mniej więcej dwa lata temu w naszym domu pojawiły się w odstępie 6 miesięcy 2 suczki w typie husky. Pierwsze próby wspólnego biegania podjęłam jakiś rok temu gdy obie miały około roku, było trochę wspólnej jazdy rowerem, zakupiliśmy pierwsze szelki i linki z amortyzatorami. Pierwsze próby były dosyć ciężkie... Okazało się że nie wystarczy po prostu podpiąć psa i wsiąść na rower lub zacząć biec, wszystko było ciekawsze: zapaszki przy drodze, inne psy...  Generalnie próby treningów były ponawiane co jakiś czas ale niezbyt regularnie, jeśli chodzi o bieganie to jeszcze jakiś czas temu nie przyszłoby mi do głowy że człowiek może się dobrowolnie tak męczyć :) tak więc moja kondycja pozastawiała wiele do życzenia.
Nadeszła kolejna wiosna a wraz z nią wiosenne postanowienia: biorę się za siebie i zaczynam biegać! Tak się akurat złożyło że starsza suczka miała uraz łapki i zakaz biegania na jakiś czas więc wyszłam na pierwszy trening z młodszą sunią Pajką i... coś zaskoczyło. Okazało się że z jednym psem jest o wiele łatwiej i moze być naprawdę fajnie. Za pierwszym razem jeszcze próbowała obsikiwać co minutę teren (ma taki nawyk znaczenia terenu jak pies), ale już za drugim załapała chyba że jak biegniemy to nie sikamy :)

Z psem udało się złapać porozumienie ale pozostała jeszcze kwestia mojej marnej kondycji. Trzydziestka na karku to już nie przelewki :) Znalazł się na szczęście sposób i na to: tak zwany trening dla początkującego biegacza podzielony na 10 tygodni marszobiegów w celu wzmocnienia mięśni i kondycji na tyle żeby móc biegać bez przerw przez 30 minut i więcej.
W tej chwili jesteśmy po 2 tygodniach regularnych treningów (4 razy w tygodniu), zaczęłyśmy od 2 tygodnia bo pierwszy wydał mi się za prosty :) Oczywiście każdy kto biega musi mieć jakiś cel, ja mam skromny na początek: po pierwsze wytrwać!!! a jak się uda to pojechać na jesieni na jakieś zawody w canicrosie.
Ten blog ma mi pomóc w samodyscyplinie i byś zapiskiem postępów moich i Pajki (a może też Korby jak wyleczy łapkę do końca i będzie chciała biegać; Pajka zawsze wykazywała większy zapał do treningów, no ale zobaczymy). Może uda się na te zawody pojechać :)

Następnym razem może uda się jakąś fotkę psich bohaterek wstawić, jak nauczę się zmniejszać zdjęcia. 

Na początek to chyba tyle by było uff...