czwartek, 15 sierpnia 2013

Dalsze treningi z Pajką

Ponieważ od czasu zaginięcia Korby nie chciałam pisać na tym blogu, o moich dalszych przygodach z bieganiem z Pajką można poczytać tutaj: Running dog


Nadal biegamy, chociaż w mniejszym gronie, jednak nie tracimy nadziei że Korba w końcu wróci do domu.

wtorek, 17 lipca 2012

Aktywny weekend

 
Trochę nam się pogoda poprawiła, więc w weekend zamiast siedzieć w domu (niestety działka okupowana więc zostaliśmy w Warszawie) w sobotę zrobiliśmy sobie wycieczkę rowerową, przejechaliśmy 32km, niby nie tak dużo ale w nogach czułam :) Psiaki oczywiście zostały w domu, wraz z kotem pilnowały domostwa :) 
W niedzielę za to pojechałyśmy z Kasią (również bez psów) na zorganizowany trening Women's Run do lasu kabackiego. Chciałyśmy zobaczyć jak wygląda profesjonalny trening z trenerem i sprawdzić naszą kondycję. Było bardzo sympatycznie, przebiegłyśmy dystans krótszy niż zazwyczaj ale momentami trening był bardzo intensywny (skipy) a po sesji rozciągania do dziś mam zakwasy :) Miłe urozmaicenie w naszym wspólnym bieganiu. Psiajuchy wybyczyły się przez cały weekend (nie licząc wariactw na spacerach) i odbiły sobie dopiero dziś rano. Po pobudce (cięęęężkiej) o 6 rano, po 7 byłyśmy całą naszą ekipą w lesie. Pogoda idealna, 14 stopni, rześki poranek. Ale, jak by to delikatnie określić, to nie był mój dzień. Nogi ledwo mi się wlokły, zakwasy po niedzieli dokuczały, i do tego mały bo mały ale jednak kac po wczorajszej wizycie u koleżanki. No i okazuje się że czipsy zamiast obiadu to też nie jest najlepszy sposób na trzymanie formy. No cóż żeby się już dłużej nie rozpisywać nad moim marnym stanem dodam tylko że przebiegłyśmy krótszą trasę, ok. 8km (z mojej winy) i że jakoś dobiegłam. I to był sukces dzisiejszego dnia :)



czwartek, 12 lipca 2012

Dog Orient II, wakacyjne bieganie i inne


Trochę ostatnio zaniedbałam się w pisaniu, jakoś tak nie mogę się zmobilizować. Ale na szczęście tylko do pisania bo nadal regularnie biegamy, chociaż w czasie ostatnich upałów troszkę zmniejszyła się częstotliwość treningów. No ale dziś w końcu normalna temperatura, oby się utrzymała.
Przede wszystkim muszę napisać że byłam na drugiej edycji Dog Orientu i wrażenia pomimo potwornych upałów mam bardzo pozytywne. Kiedy okazało się że będzie tak gorąco postanowiłam zostawić Korbę w domu, ona zawsze gorzej znosiła wysokie temperatury i bałam się że będzie to dla niej średnia przyjemność. Pajka potrafi wygrzewać się na słońcu w 30 stopniowym upale i dużo lepiej się czuje w takich warunkach niż Korba. Na terenie zawodów był basenik dla psów i przed startem skąpałyśmy w nim Pajkę i Flikę żeby chociaż na początku było im chłodniej. Trasa znowu 10km, już trochę lepiej szło nam czytanie mapy i udało nam się nie zgubić po drodze :) Część trasy biegłyśmy bardzo spokojnym tempem, chwilami jednak przechodziłyśmy do marszu żeby nie przegrzać psów. Najgorszy był odcinek przed ostatnim punktem, prawie cały na otwartej przestrzeni, jedynie myśl że przy punkcie jest jezioro w którym psy się wykąpią dodała nam siły. Psiajuchy popływały w jeziorku, chwilę odpoczęły po czym jeszcze raz się wykąpały i wyruszyłyśmy na ostatni odcinek. Na mecie dogonił nas kolega z goldenem i w trójkę z Kasią zajęliśmy ex aequo pierwsze miejsce :) A Pajeczka pierwsza postawiła łapkę na mecie :)


Potem już do wieczora był relaksik, kąpanie psów w baseniku, chłodzenie się w mini fontannie na trawniku, zawody w strzelaniu w łuku etc. generalnie bardzo miłe popołudnie. A potem dostałyśmy tyle karmy i smakołyków dla psów że ledwo zmieściłyśmy się do samochodu :)
We wtorek miałyśmy z Kasią nasz cotygodniowy trening w lesie, ponieważ było jeszcze bardzo ciepło umówiłyśmy się późno i biegałyśmy już prawie po ciemku, psom się to bardzo podobało, ciągnęły przez całą 10km trasę, którą przebiegłyśmy w godzinę.


Dziś temperatura trochę lepsza (17 stopni jak jechałyśmy) więc byłyśmy w lesie przed 20 i spokojnym tempem przebiegłyśmy tą samą trasę. Strasznie szybko zleciało i oba treningi były bardzo pozytywne bo biegłam bez większego wysiłku i na koniec miałam jeszcze sporo siły.

środa, 27 czerwca 2012

Wakacyjnie


Weekend spędziliśmy na działce, zrobiło się wakacyjnie, pogoda piękna i w końcu relaks :) W ciągu weekendu tylko raz zmobilizowałam się do wstania o (względnym) świcie i zabrania psów na poranne bieganie no ale w końcu relaks też jest ważny. Trening był mocno interwałowy bo psy narzuciły takie tempo że dopóki starczyło mi sił biegłam sprintem, potem musiałam odpoczywać i znowu sprint, lekko nie było :) Ale za to później cały weekend nic nie robienia (no prawie), czytania, zajadania się grillem, opalania, po prostu wakacje :) 
Psiaki też szczęśliwe, były w odwiedzinach u Ziomka i bardzo im się podobało:

Zabawom nie było końca:


Krótko mówiąc weekend bardzo udany :) Co prawda w poniedziałek trzeba było wracać do Warszawy ale niedługo pewnie zrobimy sobie jakieś dłuższe wakacje.
Dziś za to miałyśmy samotny trening w lesie ponieważ Kasia z Fliką wyjechała. Zrobiłyśmy spokojnym tempem trasę ok. 8km (w 50 min.). Na koniec spotkała nas miła niespodzianka, jak już wybiegłyśmy z lasu, na łące jakieś 50m od nas stała mała sarenka. W ogóle się nie bała i mogłam trochę sobie na nią popatrzeć zanim pobiegła do lasu:

 

czwartek, 21 czerwca 2012

Wieczorową porą


Ponieważ dziś wieczorem mieliśmy jechać na działkę (jedziemy jutro raniutko) piątkowy poranny trening został przełożony na środę wieczór. Cały dzień była bardzo fajna pogoda, pochmurno i wietrznie, nie było upału. Dojechałyśmy do lasu ok. 20:00 i całkiem fajnym tempem biegałyśmy równo godzinę. Zrobiłyśmy dłuższą wersję naszej trasy czyli 10km. Na koniec jeszcze starczyło sił (i psom i nam) na krótki sprint i przypomnienie komendy szybciej, bo przy bieganiu psy częściej słyszą woooolniej :) Generalnie biegło mi się niesamowicie dobrze, znów potwierdza się teoria że wieczorem mam więcej siły, rano chyba jeszcze trochę śpię :) Psiaki całą trasę biegły bardzo ładnie, wieczór w lesie dla nich też był chyba przyjemny. Po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy w drogę powrotną:


A potem jeszcze był mały relaksik nad dolinką, psiaki powylegiwały się trochę nad jeziorkiem a my zregenerowałyśmy siły zimnym desperadosikiem, który już dawno tak mi nie smakował :)

wtorek, 19 czerwca 2012

Gorąco...


Mamy za sobą kolejne dwa wypady do lasu, piątkowy i wtorkowy. Pogoda szaleje, w piątek było zimno, wicher i mżawka, mimo to już o ósmej byłyśmy w lesie, i choć ciężko było wstać w taki szary poranek, to okazało się że bardzo przyjemnie się biega w taki dzień. Dziś za to o 6:00 rano było 20 stopni. Nawet się zastanawiałam czy jest sens biegać w taki upał, ale miałam nadzieję że w lesie będzie trochę chłodniej. Dotarłyśmy do lasu przed 7:00 i przed bieganiem poszłyśmy z psami nad jeziorko żeby się zmoczyły. Potem przebiegłyśmy spokojnym tempem ok. 7km. Psy o dziwo biegły jak zawsze, nie było po nich widać że jest tak ciepło, chociaż w lesie rzeczywiście było chłodniej. Jak skończyłyśmy bieganie to nawet fajny wiaterek zaczął powiewać i zrobiło się bardzo przyjemnie.

Po południu pracowałam do 19:30 i jak wracałam rowerem do domu to zrobiło się całkiem chłodno więc nawet nie wnosiłam roweru do domu tylko pobiegłam po psiory i zabrałam je na wieczorny spacerek. Bardzo się ożywiły po dniu spędzonym na spaniu i musiałam momentami mocno pedałować żeby za nimi nadążyć. Oczywiście biegały sobie luzem, Pajka przez jakiś czas galopowała sobie kanałkiem, nie było jej widać bo kanałek obrósł trawą do pasa ale słychać było bardzo dobrze. Po powrocie razem z psiajuchami rzuciłam się na kolację (oczywiście one swoją a ja swoją). One już śpią, a ja chyba zaraz pójdę w ich ślady. Tylko kotek właśnie się obudził i rozrabia :)