wtorek, 29 maja 2012

Ciężki poranek

Piąta trzydzieści rano dzwoni budzik, wyłączam go i przewracam się na drugi bok. "Nie mam dziś siły, nie wyspałam się, nie dam rady". Już prawie śpię kiedy uświadamiam sobie że przecież jestem umówiona. "Dlaczego?" tłucze się po mojej głowie, "Po co mi to?" Zwlekam się z łóżka i szukam rzeczy dla siebie i dla psów. Psy radośnie kręcą mi się pod nogami, prawie się wywalam. Wychodzę z domu i jedziemy z Kasią i Fliką do lasu. Okazuje się że zapomniałam linki do biegania dla psów. Przypinam je do dwóch smyczek od kluczy i kluczyków do samochodu. Przy pierwszej wiewiórce oba karabinki pękają. Przywiązuję je na supeł. Przebiegamy 8km, na koniec psy wskakują do jeziora. Kiedy wracamy do domu cały samochód śmierdzi bajorem. Idę do domu i przesypiam dwie godziny. Jak dobrze że zaczynam dziś pracę o 12:30.

piątek, 25 maja 2012

Jak dobrze zacząć dzień :)

Dziś pobudka 6:00 rano, oj nie chciało się wstawać. Pewnie gdyby nie to że byłam umówiona z Kasią to by się skończyło na przekręceniu się na drugi bok w mięciutkiej pościeli :) No ale nie ma lekko, trzeba było zacisnąć zęby i wyczołgać się z łóżka. Potem już poszło z górki :) O 6:45 byłam z psiorami w umówionym miejscu, hops do samochodu i do lasu. Dziś pogoda do biegania idealna, tylko 12 stopni ale słoneczko świeciło i dodawało energii. Nie było gorąco i biegło się bardzo dobrze, wszystkie 3 psy trzymały równe tempo a my za nimi. Dziś biegłyśmy inną trasą, zresztą bardzo fajną, w lesie cisza i spokój, po prostu cudownie. Tak sobie biegłyśmy i biegłyśmy i biegłyśmy, aż w końcu jak dobiegłyśmy do celu (zrobiłyśmy dużą pętlę) to okazało się że biegałyśmy godzinę, jakieś 8-10km mniej więcej. Psiajuchy zadowolone, pojadły jeszcze trochę świeżej trawki zanim ruszyłyśmy w drogę powrotną. W drodze do domu kupione jeszcze świeże grahamki na śniadanie, potem kąpiel, kawka i dopiero praca. I pomyśleć że mogłam spać dwie godziny dłużej i po wstaniu od razu szykować się do pracy. Nie ma to jak dobrze zacząć dzień :)


środa, 23 maja 2012

Powrót do lasu


Wczoraj wydarzyła się rzecz niesamowita: zerwałam się z łóżka o 5:30 rano żeby pojechać do lasu na poranne bieganie zanim zrobi się gorąco. Nie wiem jak to delikatnie określić, ale ja chyba po prostu zwariowałam. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w czasie mojego długiego życia zerwałam się o takiej godzinie z własnej woli. Jedyne pocieszenie że nie tylko mi odbiło bo jak wyszłam z domu to na dworze czekała już Flika (do której znowu przyczepiła się jej uparta pani). Tak więc całą pięcio osobowo-zwierzęcą ekipą zapakowałyśmy się do samochodu i pojechałyśmy. 
Do lasu dotarłyśmy ok. 7:00 (byłam naiwna myśląc że przed 7 nie będzie korków), w lesie na szczęście chłodniej i cień i w ogóle przyjemnie ale psy i tak się skąpały w pierwszym napotkanym jeziorku, prawie nas wciągając za sobą. Trzy psy to już nie przelewki więc duch rywalizacji unosił się w powietrzu, Flika na początku tak ciągnęła że prawie płuca wypluła ale później trochę zmądrzała i wszystkie psy biegły równym tempem. Biegało nam się niesamowicie dobrze, jednak las to zupełnie co innego niż dolinka, no i w 2 osoby też raźniej się śmiga :) Biegałyśmy trochę mniej niż godzinę, skończyłyśmy o 8. Już dawno nie miałam tak przyjemnego treningu, psiaki chyba też szczęśliwe po powrocie na stare leśne ścieżki :)

piątek, 18 maja 2012

W kupie raźniej


Ponieważ z motywacją do regularnego biegania bywa różnie, a nieużywana kondycja ma dziwne tendencje do zanikania, postanowiłam wypróbować zasadę że trudniej odpuścić sobie trening jeśli nie biega się samemu. Tak więc korzystając z okazji że kumpela Korby i Pajki - Flika postanowiła trochę poćwiczyć kondycję (co prawda w bieganiu trochę jej przeszkadza pani, która jak na złość przyczepiła się do niej linką, no ale jak wiadomo ludzie mają dziwne pomysły), postanowiłyśmy pobiegać wspólnie. Ambitny plan to biegi co drugi dzień, na razie mamy za sobą dwa wspólne wypady po dolince ale w planach są również treningi w lesie. Dziś zrobiłyśmy trasę ponad 6,5km, zmęczenie umiarkowane :)

Ponieważ jest już dosyć ciepło już jakiś czas temu zaprzestałam treningów rowerowych z psami, zamieniając je na bardziej rekreacyjny (dla psów) canicross. Po dolince suki biegają luzem, mogą się w każdej chwili schłodzić w wodzie, w lesie oczywiście nie ma takiej opcji i tam jak na prawdziwe zaprzęgowce przystało biegają w uprzężach. Ale i tak są przeszczęśliwe jak mogą biegać po lesie :)

środa, 9 maja 2012

Bieszczadzki Rajd Dogtrekingowy


Mimo że już upłynęło trochę czasu odkąd wróciliśmy z Bieszczad, nie mogłam się jakoś zebrać do opisania wrażeń (które były niesamowite). No ale lepiej późno niż wcale :)
Rajd miał miejsce 29 kwietnia, do przebycia była trasa o długości 25km z kilkoma szczytami po drodze. Szczerze mówiąc nie byliśmy pewni czy damy radę tej trasie (była to wersja hard) no ale raz się żyje :) 
Oczywiście nie obyło się bez przygód, kiedy już szykowaliśmy się do wyruszenia na start przez moją nieuwagę (żeby nie napisać głupotę) psiory dały nogę do lasu. Okazało się że ośrodek w którym byliśmy był ogrodzony tylko z jednej strony i suki zorientowały się szybciej niż ja :( Najadłam się strachu, godzinę spędziłam na przeczesywaniu okolicy (Janek i Ewa szukali z drugiej strony), kiedy już zastanawiałam się czy jest sens wspinać się po tej akurat ścieżce (psy przecież mogły być wszędzie) suki nagle wyłoniły się z lasu. Wszystko dobrze się skończyło a ja mam nauczkę na przyszłość.
Na start dotarliśmy z godzinnym opóźnieniem, na szczęście organizatorzy poczekali na nas, wyposażyli w mapki i pokierowali na szlak. Początek był ciężki. Potem okazało się że pierwsze podejście było najbardziej strome ale na początku nikt tego nie wiedział i część wycieczki miała chwile zwątpienia i coś nawet szemrała o trasie light. Ja od chwili odnalezienia psów byłam w euforii więc zwątpienie mnie nie dopadło :) A dalej szło się już dużo lepiej, widoki cudowne, orzeźwiający wiatr i nawet ku wielkiej radości psów śnieg, w którym się kładły, tarzały, kopały dziury.


Po przejściu kilkunastu kilometrów nawet psiaki zaczęły odczuwać zmęczenie:





Mimo to cała nasza 5 osobowa (wliczając psy) ekipa bohatersko dotarła do celu. A następnego dnia był już tylko zasłużony relaks:


Bieszczady są przepiękne: