wtorek, 17 kwietnia 2012

Wiosna idzie...

 

Dziś rano po wielu dniach szarości i deszczu obudziło mnie słoneczko :) Ponieważ zaplanowałam na dziś wyprawę do lasu, wyskoczyłam z łóżka, zgarnęłam zaspane psiajuchy i wyruszyłyśmy (w międzyczasie co prawda zmarnowałam z pół godziny na mycie zębów, szukanie zaginionych spodenek rowerowych, które znalazły się w pralce i okazało się że nie wyprały się same, ech... i inne głupoty). No ale najważniejsze że o 8:00 rano byłyśmy już w lesie, po drodze minęłam gigantyczny korek w którym ludzie sunęli do pracy i uświadomiłam sobie jakie ja mam szczęście bo już po chwili słuchałam ćwierkania ptaków i obserwowałam zieleniące się powoli drzewa. Niesamowite uczucie poczuć z rana budzącą się przyrodę, obiecałam sobie że następnym razem będę tam jeszcze wcześniej :) 
Psiory miały dziś swój dobry dzień, Korba od samego początku leciała przed siebie jak szalona, ma jednak psica potencjał tylko nie zawsze jej się chce. Pajeczka na początku troszkę w tyle zostawała, ale jak się rozkręciła to już mniej więcej w połowie trasy to ona była lekko z przodu. Dziś trochę było problemów z komendami prawa, lewa, suki albo były rozkojarzone albo wiosna uderzyła im do głowy i stwierdziły że dziś one będą decydować gdzie jedziemy. W pewnym momencie spodobała im się bardzo jedna ścieżka, ja juz chciałam zawracać ale jak zobaczyłam ich entuzjazm to dałam się "powieźć" tam gdzie chciały, jak szalone wypadłyśmy z lasu i pędziłyśmy ścieżką między lasem a polem, widok był piękny, wiosenne słoneczko i zielona trawka. 
Mimo to, było dosyć chłodno, w lesie tylko 5 stopni i mimo 2 bluz i faktu że chwilami ostro musiałam pedałować żeby nadążyć za psami, nie było mi za gorąco. A pedałować musiałam bo psice dziś osiągnęły szybkość 28km/h, nie sądziłam że są zdolne do takiej prędkości. Ja sama po lesie i miękkim podłożu w życiu bym tyle nie ujechała, jechałam dziś po południu na ursynów i 25km/h to niezłe tempo było (było mi zimno więc zasuwałam żeby się rozgrzać). Zdarza mi się jeździć szybciej ale jak jest z górki albo z wiatrem a dziś w lesie bez tego pędziłyśmy. Oczywiście takie tempo nie trwało długo ale 20km/h utrzymywałyśmy przez większość dystansu. Przejechałyśmy w sumie 15km, pod koniec już spokojniejszym tempem.



Suńki zadowolone i zmęczone, jak wracałyśmy przysypiały w samochodzie. Po powrocie dostały śniadanko bo odzyskały ostatnio apetyt (wcześniej przez jakiś czas było z tym kiepsko) i wcinają ze smakiem.
A po śniadanku czas na sjestę: 


2 komentarze: