piątek, 13 kwietnia 2012

Ślisko, mokro, zimno czyli dzień z serii gdzie ta cholerna wiosna :)


Wstałam dziś o 6:30 rano żeby pojechać z psami do lasu na poranny trening. Pogoda nas nie rozpieszczała dziś, jak wychodziłyśmy z domu ok. 7:00 jeszcze nie padało ale już w drodze zaczęło. Temperatura 4 stopnie czyli dość zimno. No ale skoro wyruszyłyśmy to już nie było odwrotu :) Poza tym miałam dziś do przetestowanie nowe miejsce i nowy licznik rowerowy. Tak więc nie zważając na pogodę ruszyłyśmy na trasę. Warunki były dość ciężkie, padało, było ślisko, nowa trasa oznaczała niewiadomą co przed nami, oczywiście mnóstwo zwalonych pni po drodze i tym podobnych atrakcji. Nie obyło się bez upadku, wpadłam w poślizg na jakiejś bliżej nie zidentyfikowanej powierzchni i spadłam z roweru. Pierwsza myśl: nowy licznik!!! Jak już wspominałam poprzedni stracił życie w podobnych okolicznościach. Na szczęście nic mu się nie stało ale dopiero teraz zrozumiałam jak dobrą decyzją było kupno licznika bezprzewodowego bo kierownica się skręciła i najprawdopodobniej już by było po kabelku. 
Pomimo ciężkich warunków zrobiłyśmy trasę 10,5km a maksymalna prędkość z jaką jechałyśmy/biegłyśmy to 24km/h. Może nie jest to porażający pęd ale jak na jazdę po miękkim podłożu i śliskich liściach, myślę że jest całkiem nieźle. Nie chcę nawet wspominać jak wyglądały psy i rower po tej wyprawie...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz