piątek, 6 kwietnia 2012

W szary, zimny poranek

Ponieważ nie ma nic lepszego na poprawę humoru niż zrobić coś pozytywnego z rana, wskoczyłam dziś w biegowe spodenki i o 8 wybiegłam z domu. Psy oczywiście za mną (a właściwie przede mną). Pogoda nie była zbyt zachęcająca, szaro i 3 stopnie na termometrze, brrr... No ale była to bardzo dobra motywacja żeby jak najszybciej się rozgrzać :) Tak więc popędziłyśmy przez błoto i zeszłoroczną trawę, wiosny ani widu ani słychu, ale co zrobić. Biegałyśmy w sumie ok. godziny z małą przerwą na polowanie i odtransportowanie do właścicielki psiego uciekiniera. Jak ja się cieszę że Korba i Pajka przestały uciekać, jak sobie przypomnę pierwsze dwa lata naszego wspólnego życia to się dziwię że całkiem siwa nie jestem. No ale dziś suki dzielnie pomagały w łapaniu Rudego, nawet pewnie nie pamiętając że kiedyś to za nimi tak musiałam biegać. Ostatni "popis" dały pół roku temu, tzw. Masakra na plebanii skończyła się bilansem strat wynoszącym 4 kury, 200zł za kury + 200zł mandatu. Ech ale jak stare polskie przysłowie mówi: co było a nie jest nie pisze się w rejestr ;)  
Życie jest przecież piękne:



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz