poniedziałek, 9 kwietnia 2012

Bajkiem przez las


Dziś rano w końcu obudziło nas słoneczko. Po ostatnim tygodniu szarości zrobiło się trochę weselej. Chociaż nadal zimno: 3 stopnie. Po wczorajszym bieganiu trochę mnie bolały mięśnie, więc trzeba je było trochę rozruszać. Z okazji lanego poniedziałku (który i ja i psice odczułyśmy boleśnie na własnej skórze, niby tylko mała psikawka ale woda lodowata brrrr!) postanowiłam zrobić trening rowerowy w lesie. Zapakowałam sprzęty (muszę coś wymyślić z bagażnikiem na rower bo ciągłe ściąganie i zakładanie kół i upychanie roweru w bagażniku jest trochę męczące) i pojechaliśmy. Suki się na początku trochę zdekoncentrowały bo kiedy ja składałam rower pojawiły się dwie wiewiórki ale i tak od samego początku bardzo dobrze biegły. Wybierałam jak zwykle wąskie ścieżki więc kilka razy byłam bliska upadku ale dziś jest mój szczęśliwy dzień bo ani razu nie leżałam :) Największymi przeszkodami są zwalone drzewa, których niestety na tych dzikich ścieżynkach jest sporo. Trening jak zwykle interwałowy: na przemian galop i kłus. Muszę przyznać że ja też całkiem nieźle się napedałowałam, bo nie chciałam spowalniać suniek jak pędziły galopem i musiałam trzymać ich tempo co na nierównej ścieżce z korzeniami i liśćmi nie jest takie proste. Mam w planie kupić w końcu licznik rowerowy (poprzedni zginął śmiercią tragiczną dwa lata temu kiedy jechałyśmy przez las i Korba nagle dała susa w bok. Ja zaliczyłam skok z roweru na główkę a licznik stracił kabelek). Ciekawa jestem ile km robimy w czasie jednego treningu (na moje oko ok. 10 ale nie jestem pewna) i z jaką prędkością jeździmy/biegamy. 
Po treningu suczki powylegiwały się trochę na trawce pod lasem i pogrzały w wiosennym słoneczku, potem wróciliśmy do domu a teraz oczywiście śpią. A pani pije kawkę i wcina świąteczne ciasto :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz