sobota, 17 września 2011

Trochę crossu, trochę bajku


Dziś dla odmiany poszłam biegać rano i po raz kolejny przekonałam się, że rano dużo ciężej mi idzie. Było ciężko, oczywiście tylko mi bo psice tak mnie ciągnęły że ledwo dawałam radę. Jakoś dobiegłam ale lekko nie było. Mój organizm chyba jeszcze śpi o tej porze, a może chodzi o to, że przed śniadaniem nie mam energii, nie wiem. Wiem że wieczorem mam dużo więcej siły. Za to już po bieganiu czułam się bardzo dobrze, zmęczone mięśnie to fajne uczucie jak się jest na wakacjach :) 
Potem po całym dniu wylegiwania się na trawce, ewentualnie ganiania po ogrodzie lub za piłką, suki miały jeszcze dużo energii wieczorem więc zorganizowaliśmy szybki trening rowerowy o zmierzchu. Tempo było całkiem niezłe, pędziliśmy na naszych extra bikach (wigry 3 i treking) aż się kurzyło po lesie. Korba ostatnio przechodzi samą siebie i zostawia Pajkę w tyle. To chyba las ma na nią taki wpływ, jak widzi że jedziemy do lasu to wariuje z radości :) 
Po wieczornej jeździe była oczywiście kolacja dla psów (po półtorej szyi z indyka na głowę) a teraz suki już śpią,  Pajce nawet coś się śni.


Jutro niestety już koniec naszych wrześniowych wakacji, strasznie szybko zleciał ten tydzień, nie chcę wracać do tej paskudnej Warszawy :(

2 komentarze:

  1. Fajnie poczytać, że a. nie tylko mi się nie chce wracać do Warszawy z działki b. ktoś też ma problemy ze wstawaniem na spacer/przebieżkę z psem c. no i w ogóle fajnie zobaczyć canicross i bikejoring od kuchni.
    Tak z zewnątrz to mi się zawsze wydawało, że jak ktoś już jedzie na zawody to urodził się zawodowym sportowcem i wychował w jednym koszu z psami :) A tu prosz, i wzloty i upadki jak wszędzie :)
    A, i widzę że panienki też na barfie :)

    Przymierzam się do dogtrekkingu i canicrossu więc chętnie przejrzę całego bloga, bardzo mi się przyda :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzlotów i upadków dużo, czasem ciężko się zmobilizować ale jak się udaje jest super :) Zachęcam jak najbardziej i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń