środa, 23 maja 2012

Powrót do lasu


Wczoraj wydarzyła się rzecz niesamowita: zerwałam się z łóżka o 5:30 rano żeby pojechać do lasu na poranne bieganie zanim zrobi się gorąco. Nie wiem jak to delikatnie określić, ale ja chyba po prostu zwariowałam. Nie pamiętam czy kiedykolwiek w czasie mojego długiego życia zerwałam się o takiej godzinie z własnej woli. Jedyne pocieszenie że nie tylko mi odbiło bo jak wyszłam z domu to na dworze czekała już Flika (do której znowu przyczepiła się jej uparta pani). Tak więc całą pięcio osobowo-zwierzęcą ekipą zapakowałyśmy się do samochodu i pojechałyśmy. 
Do lasu dotarłyśmy ok. 7:00 (byłam naiwna myśląc że przed 7 nie będzie korków), w lesie na szczęście chłodniej i cień i w ogóle przyjemnie ale psy i tak się skąpały w pierwszym napotkanym jeziorku, prawie nas wciągając za sobą. Trzy psy to już nie przelewki więc duch rywalizacji unosił się w powietrzu, Flika na początku tak ciągnęła że prawie płuca wypluła ale później trochę zmądrzała i wszystkie psy biegły równym tempem. Biegało nam się niesamowicie dobrze, jednak las to zupełnie co innego niż dolinka, no i w 2 osoby też raźniej się śmiga :) Biegałyśmy trochę mniej niż godzinę, skończyłyśmy o 8. Już dawno nie miałam tak przyjemnego treningu, psiaki chyba też szczęśliwe po powrocie na stare leśne ścieżki :)

3 komentarze: