wtorek, 29 maja 2012

Ciężki poranek

Piąta trzydzieści rano dzwoni budzik, wyłączam go i przewracam się na drugi bok. "Nie mam dziś siły, nie wyspałam się, nie dam rady". Już prawie śpię kiedy uświadamiam sobie że przecież jestem umówiona. "Dlaczego?" tłucze się po mojej głowie, "Po co mi to?" Zwlekam się z łóżka i szukam rzeczy dla siebie i dla psów. Psy radośnie kręcą mi się pod nogami, prawie się wywalam. Wychodzę z domu i jedziemy z Kasią i Fliką do lasu. Okazuje się że zapomniałam linki do biegania dla psów. Przypinam je do dwóch smyczek od kluczy i kluczyków do samochodu. Przy pierwszej wiewiórce oba karabinki pękają. Przywiązuję je na supeł. Przebiegamy 8km, na koniec psy wskakują do jeziora. Kiedy wracamy do domu cały samochód śmierdzi bajorem. Idę do domu i przesypiam dwie godziny. Jak dobrze że zaczynam dziś pracę o 12:30.

1 komentarz: