czwartek, 7 lipca 2011

Ciągle biegamy...


Ostatnio zrobiłam sobie 2 treningi bez psów, pierwszy dlatego że chciałam poćwiczyć podbiegi, które podobno bardzo wzmacniają mięśnie a polegają na bardzo szybkim wbieganiu pod górę i zbieganiu wolniutkim truchcikiem i od nowa podbieg. Ponieważ psy raczej nie byłyby zadowolone z biegania w te i wewte bez celu (w ich mniemaniu) to zostawiłam je w domu. Drugie bieganie było bez psów bo wróciły takie zmęczone z działki że nie miały siły :) Więc żeby nie opuszczać treningu poszłam sama, pobiegałam 40 min. a potem dołożyłam sobie ćwiczenia siłowe: 60 przysiadów, 60 brzuszków i 20 pompek (potem miałam trochę zakwasów :)
A dziś w końcu wzięłam Pajeczkę na wieczorne bieganie po dolince, wyszłyśmy o zachodzie słońca a jak wracałyśmy to było już zupełnie ciemno. Przebiegłyśmy sobie spokojnym tempem trochę ponad 6km (na dolince Pajka nie nadaje takiego tępa jak w lesie), chociaż zaliczyłyśmy też 2 bardzo fajne 100-200m sprinty jak zobaczyła coś w trawie, raz był to kot, który przed nami zwiewał więc Pajka takie tempo rozwinęła że mało nóg nie pogubiłam. Za drugim razem też coś chyba zobaczyła i zachęcana przeze mnie długi kawałek bardzo ładnie pędziła. I muszę przyznać że jak pies naprawdę ciągnie to biegnie się dużo szybciej i łatwiej.
Najlepiej oczywiście biega nam się po lesie więc na weekend już szykujemy się na małą wyprawę lub dwie :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz